O branży IT i sytuacji grupy kapitałowej Comarch opowiada Profesor Janusz Filipiak założyciel i prezes krakowskiej firmy.

Prof. Janusz FilipiakPatrząc przez pryzmat doświadczeń Comarch, jaka jest sytuacja przedsiębiorstw w Europie i Stanach Zjednoczonych?
J. FILIPIAK:
Mamy pełny wgląd w to, co się dzieje na rynku amerykańskim. Tamtejsze firmy informatyczne, zwłaszcza duże korporacje, w których wytworzono złożone procesy biznesowe, są bardzo nieproduktywne. Jest w nich zatrudnionych zbyt wiele osób, dlatego też można się spodziewać, że sytuacja jeszcze przez długi czas nie ulegnie uzdrowieniu. Podobny problem dotyczy niestety Europy Zachodniej – firmy są mało wydajne, ich restrukturyzacja przebiega w żółwim tempie.

Analitycy finansowi są zdania, że zaangażowanie finansowe Comarch w Niemczech jest bardzo ryzykownym przedsięwzięciem. Day Break skrytykował podniesienie aktywów Comarch Software Und Beratung AG.
J. FILIPIAK:
Osłabienie wielkich korporacji, o którym mówiłem, jest szansą dla nas, by zdobyć silniejszą pozycję na zagranicznych rynkach. Staramy się to skrupulatnie wykorzystywać. Podpisany ostatnio kontakt z E-Plusem jest tego najlepszym przykładem. Każda inwestycja, strategia biznesowa jest jednak obciążona ryzykiem. Inwestycja w Comarch AG jest właśnie próbą zmniejszenia owego ryzyka. To swoisty wentyl bezpieczeństwa – jeśli nawet poniesiemy straty, będą one mniejsze, poza tym chcę, by ewentualne straty akcjonariuszy większościowych były zminimalizowane.

Jak wygląda sytuacja Comarch Software Und Beratung AG (dawne SoftM)? W drugim kwartale przyniosł również straty – tym razem rzędu miliona euro.
J. FILIPIAK:
Na rynku niemieckim (ale też francuskim) dają nam się we znaki przepisy dotyczące ochrony praw pracowniczych. Pracownicy SoftM (obecnie Comarch Software und Beratung AG) byli tak niezadowoleni z naszych działań restrukturyzacyjnych, że założyli własną radę pracowniczą. Poza tym strata rzędu 1 miliona euro jest o wiele mniejsza niż ta, którą ponieśliśmy w roku ubiegłym. Niemniej moment, w którym spółka ta zacznie generować poważne zyski, trzeba nieco przesunąć w czasie – moim zdaniem o 2-3 lata.

Comarch podpisał ostatnio dawno wyczekiwany kontrakt na dostawę platformy OSS dla E-Plusa – wartość zlecenia opiewa na 167 mln zł. Transakcja jest jednak, jak Pan sam przyznaje w swoich wypowiedziach, obciążona sporym ryzykiem: wysokie koszty realizacji projektu, ewentualne kary etc. Z drugiej jednak strony – jeśli ta platforma powstanie, będzie ją można sprzedawać innym operatorom telefonii komórkowej…
J. FILIPIAK:
Takie renomowane firmy, jak T-Mobile, Vodafone czy Telefonica O2, są naszymi klientami i wykazują znaczne zainteresowanie platformą, którą będziemy budować dla E-Plusa. Myślę, że mamy realną szansę na uzyskanie kontraktów. Najpierw trzeba jednak sfinalizować to, czego się podjęliśmy, należycie wykonując swoją pracę. Mam tu oczywiście na myśli nasze zobowiązania wobec E-Plusa. Musimy się nastawić na solidną i rzetelną pracę przez następne 5 lat. Ryzyko – owszem – istnieje, ale jak mówi znane powiedzenie, kto nie ryzykuje, ten nic nie ma. Pamiętamy o nim, ale nie paraliżuje nas ono przed działaniem.

W jednym z niedawnych wywiadów powiedział Pan, że strategia Comarch w Niemczech jest agresywna, gdyż wymaga tego rynek i tak będzie jeszcze przynajmniej przez 2-3 lata.
J. FILIPIAK:
Tak, podtrzymuję te słowa. Proszę zauważyć, że kontrakt z E-Plusem wart jest 42 mln euro, to największy komercyjny kontrakt w tym roku podpisany na Zachodzie. Powoli pniemy się pod górę. Ta droga co prawda jest wyboista, ale wierzymy, że damy sobie radę.

Jeśli miałby Pan podsumować pierwsze półrocze, portfel zleceń, jak by Pan to ocenił?
J. FILIPIAK:
Jest dobrze. Sytuacja prezentuje się o wiele lepiej niż w roku ubiegłym. Zwiększa się zakontraktowanie – poza dużym kontraktem z E-Plusem zawarliśmy także szereg małych kontraktów. To, co najlepsze, jeszcze przed nami, ale i tak jesteśmy niemal pewni, że w tym roku wynik operacyjny będzie lepszy niż w roku ubiegłym.

Czy ostatecznie porzucacie plany ekspansji na rynku chińskim?
J. FILIPIAK:
Nie planujemy budowania dużej spółki joint-venture, choć nasi chińscy partnerzy chcieliby tego. Jeśli Comarch zostałby akcjonariuszem mniejszościowym w spółce, mogłyby być problemy z wyjściem z tej inwestycji. Cóż, rynek chiński jest bardzo trudny, zwłaszcza jeśli chodzi o tamtejszy rynek kapitałowy – nie posiadamy na tyle dokładnej orientacji, by stworzyć joint-venture, byłoby to obarczone zbyt dużym ryzykiem. Oczywiście nadal będziemy starali się o nowe kontrakty w Chinach i sukcesywnie będziemy działać na rzecz utrwalania naszej obecności na tamtejszym rynku.

Jaki jest stan prac nad rozbudową infrastruktury Comarch w Krakowie, data center we Francji i Niemczech?
J. FILIPIAK:
Centra baz danych na zachodzie są nam niezmiernie potrzebne. Prace budowlane, niestety, z przyczyn od nas niezależnych posuwają się nie tak szybko. Na razie wynajmujemy centra od innych firm, także od naszych klientów.

Jak należałoby ocenić wydajność pracowników polskich w porównaniu z tymi z Zachodu?
J. FILIPIAK:
Nie jest gorsza. A chyba nawet jest przeciwnie – chce nam się bardziej pracować. Choć oczywiście wciąż stykamy się na co dzień z paradoksami. Np. takim, że na niektóre uczelnie informatyczne brakuje chętnych.

Informatycy są pilnie poszukiwani, czy przekłada się to na przeciętny wzrost ich zarobków? Jak wygląda kwestia płac w Comarch?
J. FILIPIAK:
Płace rosną. W ciągu 1-2 lat jesteśmy gotowi zrównać zarobki polskie z zachodnimi, choć na dobrą sprawę bardzo wielu specjalistów zarabia już dziś właśnie tyle, a często nawet więcej.

Skontaktuj się z ekspertem Comarch

Określ swoje potrzeby biznesowe. My zaoferujemy Ci opiekę informatyczną i dedykowane rozwiązanie.

Przejdź do formularza